Po lekturze albumu Błażowa na starej i współczesnej fotografii – obserwacje i refleksje czytelnika.

Przed kilkoma tygodniami trafił w moje ręce album Jakuba Hellera Błażowa na starej i współczesnej fotografii, dzięki któremu miałam możliwość bliższego kontaktu z miejscowością prawie mi nieznaną, mimo że położoną w niedalekim sąsiedztwie Głogowa Małopolskiego – mojej małej ojczyzny. Wykorzystałam tę okazję z wielkim pożytkiem dla siebie, za co bardzo dziękuję Autorowi i jego współpracownikom.

Jest to interesująca i przejrzysta prezentacja miasta, prowadzona dwutorowo: najpierw słowem pisanym, wstępnie wprowadzającym czytelnika w przekrój  historii Błażowej, potem fotograficznym obrazem, stanowiącym dokument, zestawiony porównawczo wszędzie tam, gdzie tylko pozwalał na to zebrany materiał: zdjęcie tego samego obiektu, ulicy, obrzędu sprzed lat i współczesne. Autor zaprezentował pokaźny zbiór fotografii przedstawiający wybrane zagadnienia z życia miasteczka, ujęte w cztery zasadnicze rozdziały: Przestrzeń miejska, Błażowska świątynia, Prastary obyczaj-dożynki i Orkiestra dęta w Błażowej. Skupił uwagę na latach 1933 – 2014. Najstarsze zdjęcie w albumie pochodzi z 1933 roku, najmłodsze z 2014. Ta przestrzeń czasowa, blisko stuletnia, pozwala  czytelnikowi, nawet nie znającemu Błażowej, w obrazowy sposób poznać miasto i prześledzić różnorodne zmiany, jakie dokonały się tu w wielu dziedzinach życia zarejestrowanego obiektywem fotograficznym. Album ma nie tylko wartość poznawczą, ale także emocjonalną, szczególnie dla osób, które są bliżej związane z Błażową (np. rodowodem, zamieszkaniem). Jest w stanie wzbudzić w nich wiele osobistych wspomnień, sentymentów i refleksji. Dla błażowian jest z pewnością cennym prezentem godnym pozazdroszczenia.

Żal, że w albumie nie ma zdjęć pochodzących z XIX i początków XX wieku, pozwalających na szerszą konfrontację starego z nowym. Ale Autor nie ponosi za to winy. Trzeba bowiem pamiętać, że fotografia jest zjawiskiem stosunkowo późnym – na szerszą skalę zaistniała co prawda już w 1. połowie XIX wieku, ale na jej tryumfalny pochód trzeba było czekać długie dziesięciolecia, aż do naszych czasów, zanim „zbłądziła pod strzechy”. Jest to jedna spośród licznych przyczyn, dla których zdjęcia z tamtych czasów są rzadkością. W dodatku wiele z tych, które niegdyś istniały, przepadło w wyniku ówczesnych wojen i innych kataklizmów trapiących ludzkość, w tym i Błażową (pożary, powodzie itp.).

Warto pogratulować Autorowi pomysłu zebrania istniejących starych fotografii rozproszonych w prywatnych zbiorach mieszkańców i upowszechnienia ich. Trzeba zarazem docenić i podziękować mu za włożony trud i czas potrzebny realizacji tego pomysłu drukiem. Stare fotografie dostały przez to drugie życie, tym razem z pewnością długie.  Mówi się, że człowiek żyje, dopóki pamięć o nim żyje, ale przecież dotyczy to także miejsc, rzeczy, obyczajów i wielu innych aspektów rzeczywistości.

W albumie udokumentowano liczne zmiany zachodzące w Błażowej w latach 1933 – 2014. Tu wspomnę tylko o niektórych z nich.

W przestrzeni miejskiej widzimy na fotografiach  budynki, które  z czasem zniknęły z miejskiego pejzażu: kamienice żydowskie na dawnym rynku (zob. strony: 17-18, 34-35), budynek gorzelni dworskiej (str. 21), drewniany dom parafialny (str. 29), budynki gospodarcze za kościołem (str. 65), a nawet budkę - trafikę usytuowaną niegdyś w pobliżu kościoła.

Obserwujemy zmiany architektoniczne zachodzące w czasie kolejnych renowacji domów, placów, nawierzchni chodników i ulic. Np. Plac Wolności (str. 33), ulica 3 Maja (str. 41, 44-45, 48), zewnętrzne mury kościoła i jego otoczenie (str. 30, 60-61, 60), budynek plebanii (s. 68), cmentarz (str. 69). Jest też fotografia dokumentująca etapy powstawania nowej inwestycji – okazałego gmachu szkoły, zbudowanej w latach 1965-1968 (str. 28).

Znajdujemy informacje o zmianach funkcji niektórych starych placów i domów w Błażowej. Jednym z najbardziej radykalnych posunięć w mieście była, jak się wydaje, zamiana starego pierwotnego rynku na skwer miejski (str. 17, 34). Inne przykłady zarejestrowane obiektywem to: zamiana magazynu zboża GS na siedzibę biblioteki, po rozbudowie i renowacji tego obiektu (str. 50), starego dworku na siedzibę Doliny Strugu (str. 21, 24, 26-27), dawnej księgarni na aptekę (str. 35), starej szkoły powszechnej na internat (str. 26-27).

Jakub Heller, oprócz zmian lokalnych, dokumentuje także zmiany cywilizacyjne, zachodzące powszechnie, nie tylko w Błażowej, co albumowi nadaje wartość uniwersalną. Daje sposobność odświeżenia pamięci o tych, które dokonały się w stosunkowo nieodległej przeszłości, na oczach współczesnego pokolenia, głównie najstarszego. Często są to z pozoru drobne szczegóły, na które w codziennym życiu prawie nie zwracamy uwagi.

Myślę, że z sentymentem oglądniemy fotografie ulic miasta, po których jeszcze w 2.połowie XX wieku jeździły paradne bryczki (str. 68) i wozy konne (str. 33, 41, 46, 50) jako główny środek transportu osób i towarów. Także odbywały się parady konne uświetniające ważne uroczystości państwowe i religijne (str. 31). Kto z nas, zwłaszcza starszych, przypuszczałby kiedyś, że konie znikną z naszej codzienności, wyparte przez pojazdy mechaniczne i maszyny rolnicze? Że nawet na wsi będą rzadkością? Że będziemy je oglądać tylko okazjonalnie. W albumie wzruszą nas z pewnością widoki pejzażu otaczającego Błażową w latach 70. XX wieku, z uwiecznionymi kopami zżętego zboża, poukładanego w mendle i półkopki (str. 22). To już widok historyczny, niezwykle rzadko spotykany w ostatnich latach. Ze zdjęć wyłania się historia mody. Miło przypomnieć sobie nie tak dawno jeszcze spotykane stroje wiejskich kobiet, przyodzianych w chustki i ciepłe pledy zamiast kurtek i płaszczy (str. 41), stroje powojenne miejskich elegantek (str. 38), mężczyzn (str.30) i dzieci (str. 27).

A już największym zaskoczeniem stała się dla mnie fotografia z lat 40. XX wieku, przedstawiająca miejskiego nosiwodę Franciszka (str.43), człowieka bardzo biednego, na co wskazują łachmany, którymi jest odziany i jego bose nogi, mimo śniegu na ulicach. Zdobycie tego zdjęcia uważam za prawdziwe odkrycie Autora. Po pierwsze dlatego, że informuje o prawie nieznanym nam, wymarłym zawodzie, a po wtóre zwraca uwagę czytelnika na problem nędzy występującej zawsze i wszędzie, także w czasach nam współczesnych.

Album daje okazję do obserwacji jeszcze wielu innych bardzo interesujących zmian.  Przykładem niech będzie zdjęcie członków błażowskiej Rady Miejskiej z 1933 roku (str. 9).  Dużo można z niego wyczytać. Nie tylko to, że wskrzesza ono pamięć błażowian o osobach zasłużonych dla tego miasta, że jest ilustracją  ówczesnej mody męskiej, wymagającej  od radnych stosownej elegancji. Fotografia zaciekawia czytelnika także składem członków Rady: jest wśród nich kilku Żydów (tak mi się wydaje) – równoprawnych obywateli Błażowej, którzy do II wojny światowej stanowili  znaczny odsetek jej mieszkańców; próżno zaś szukać kobiety jako radnej. Te szczegóły są bardzo wymowne:  przypominają współczesnemu pokoleniu, zwłaszcza młodzieży, o wielonarodowym składzie ludności przedwojennej Polski  i o tym, że równouprawnienie kobiet i mężczyzn z trudem torowało sobie drogę. Musiało upłynąć dużo czasu, zanim panie mogły zajmować kierownicze stanowiska w urzędach i przedsiębiorstwach, czy też pełnić zaszczytne funkcje radnych, posłanek w parlamencie, a nawet prezydentów ( nawet nie śniło się nikomu o parytetach).  Ńieprędko też uzyskały dostęp do niektórych zawodów, o czym świadczą chociażby zdjęcia strażackiej orkiestry dętej w Błażowej z lat 1938 - 2014, zamieszczone w albumie, głównie na stronach 85 – 96. Spróbujmy poszukać, w jakich latach po raz pierwszy pojawi się w składzie orkiestry kobieta. Otóż bardzo niedawno, bo dopiero w 2013 roku.

Pozostałe czekają na głębszą analizę. Na przykład te, które dotyczą ważnych wydarzeń w miasteczku (ratowanie świątyni, budowa nowej szkoły), obchodów świąt państwowych (1 Maja), kościelnych (Boże Ciało), obrzędów religijnych ( ślub, pogrzeb) i świeckich (dożynki), roli orkiestry strażackiej w życiu miasta. Polecam je uwadze wszystkich czytelników. Zapewniam, że warto.

Tempora mutantur, et nos mutamur in illi. –mawiali starożytni mędrcy. Czasy zmieniają się i my zmieniamy się wraz z nimi. Tę odwieczną prawidłowość album dobrze ilustruje. Uważam, że jego lektura jest w stanie zainspirować czytelnika do zamyślenia się nad nieuchronnością zmian, jakie czekają także naszą teraźniejszość i nad ich tempem, galopującym jak nigdy dotąd w dziejach świata. Świadomość tego z pewnością będzie dla wielu zachętą do dokumentowania, wzorem Jakuba Hellera, naszej współczesności, która  przeminie, zanim się spostrzeżemy.

Finis coronat opus. Można pogratulować Autorowi efektów jego pracy.   Powstało dzieło ważne nie tylko dla Błażowej, bardzo potrzebne i wartościowe. Wysiłek Jakuba Hellera i jego współpracowników w ocalenie przeszłości od zapomnienia jest ich doniosłym wkładem w historię miasteczka.

Dla mnie, jako dla czytelnika nie znającego Błażowej i nie związanego z nią emocjonalnie, album jest przejrzystą biografią tej miejscowości, ciekawie opowiedzianą słowem i obrazem, o dużej wartości poznawczej, inspirującą do wielu przemyśleń. Ma piękną szatę graficzną, jest starannie wydany, co daje wyjątkową przyjemność kontaktu z dziełem bibliofilskim.

Elżbieta Gajda