Władysław Kaczyński opowiedział historię związaną z powołaniem szkoły zawodowej w powojennej Błażowej.
Oto wersja wydarzeń podana przez sędziwego już Władysława Kaczyńskiego.
- Pracowałem wówczas w prezydium. Był to rok chyba 1948. Przychodziło do mnie wielu ludzi z prośbą o pisanie różnych pism urzędowych i nie tylko. Panował wówczas jeszcze dość duży analfabetyzm, ludzie w tych czasach nie mieli wykształcenia.
Powstał pomysł, by utworzyć szkołę zawodową.
Pewnego razu na zebraniu w szkole podstawowej (ówcześnie szkoła mieściła się w budynku byłego internatu) zaproponowałem, by stworzyć szkołę zawodową. Wielu mieszkańców poparło ten pomysł. Nauczyciele uznali ten pomysł za niewykonalny. Ja jednak stwierdziłem, że z pomocą ludzi dam radę.
Nie było gdzie usytuować tej szkoły. Pomyślałem, że dobrym miejscem była by bożnica żydowska (obecnie Zakład Opieki Długoterminowej w Błażowej), gdzie zlokalizowano magazyny. Był to budynek bardzo zniszczony. Z wielkim trudem udało się pozyskać ten obiekt dla potrzeb szkoły.
Bardzo dużo ludzi obcych zadeklarowało swą pomoc. Najpierw trzeba było oczyścić magazyn. Żwir na wylewki wywoziliśmy z rzeki, nieopodal parku. Wykorzystaliśmy cement rozsypany w magazynie. […] Przez środek zrobiliśmy tzw. kanał. Wokół były stoły warsztatowe z imadłami. Zrobiona została także kuźnia z piecem i dmuchawą. Brakowało jeszcze okien i drzwi, ale i z tym sobie poradziliśmy. Winklówki na okna przywieźliśmy aż z Mielca, choć niełatwo było je dostać.
W końcu przyjechała komisja z kuratorium zobaczyć, czy można już otworzyć szkołę. Każdy dziwił się, że można było tego dokonać w 6 tygodni! Pomogli ludzie, a nawet dzieci. Nie było specjalistycznych maszyn budowlanych, narzędzi, a przede wszystkim nie było jeszcze prądu. Była tylko siła ludzkich rąk i ich determinacja. Szkoła została otwarta. Na początku kowale wykuli narzędzia, którymi można było coś robić. Zaczęliśmy produkować wiadra, które schodziły jak świeże bułeczki. Sporządzałem wówczas protokoły ze wszystkiego, co robiliśmy. Niestety, gdy szkołę przejęło kuratorium, ktoś spalił wszystkie dokumenty. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Pomimo tylu starań i zaangażowania mieszkańców szkoła została rozwiązana. Pracowałem wówczas w Bratkowicach w tartaku.
Ciekawa opowieść, zważywszy, że mało kto pamięta, że w Błażowej po wojnie była szkoła zawodowa. Mało tego – było kilka szkół zawodowych.
Tak pisze o powojennej zawodówce dr Rena Brzęk-Piszczowa w książce „Błażowa niegdyś i dzisiaj”:
,,Dla absolwentów szkoły podstawowej, którzy zostają przy rodzicach, by pomagać im w prowadzeniu gospodarstwa, dużą szansą życiową mogą być istniejące w Błażowej szkoły zawodowe pozwalające na dalszą naukę w miejscu zamieszkania. Najwcześniej, bo w 1945 r. została założona dwuletnia Zasadnicza Szkoła Zawodowa o kierunku ślusarskim i kowalskim, którą prowadził Stanisław Mikuła. Obok przedmiotów ogólnokształcących wiele uwagi przywiązywano do zajęć praktycznych, które odbywały się trzy razy w tygodniu. […] Mimo, że zainteresowanie szkołą mieszczącą się w przebudowanej bóżnicy było duże, po dwóch latach istnienia , wskutek braku w Błażowej światła elektrycznego, przeniesiono ją do Tyczyna”.[1]
Bardzo proszę każdego, kto dysponuje jakimiś informacjami dotyczącymi tej właśnie szkoły o podzielenie się nimi z czytelnikami „Kuriera Błażowskiego”.
J. Heller
[1] R. Brzęk-Piszczowa, Błażowa niegdyś i dzisiaj,. Rzeszów 1978, s. 24-241