GRANIE TO NASZ SPOSÓB NA ŻYCIE

Niko Soszyński, Mateusz Pleśniak oraz Krzysiek Pasieka stworzyli zespół o unikalnym, własnym brzmieniu, które można rozpoznać wszędzie. Każdy ich występ jest inny, a ich innowacyjne brzmienie to eksplodująca mieszanka folku, country i rocka. Niektórzy twierdzą, że to orkiestra grająca muzykę z pogranicza trush, blues country, rock and rolla i punk rocka, czy nawet metalu. Ze względu na ogromną różnorodność, tej muzyki nie da się jednoznacznie przyporządkować do jakiegoś określonego gatunku.

Mowa o Freeborn Brothers – zespole, który istnieje już kilka lat, bardzo intensywnie pracuje i nieustannie koncertuje po całej Europie. W zeszłym roku było ich ponad 200. Ich koncerty przepełnione są niesamowitą dawką pozytywnej energii. Nie ma w nich rutyny, każdy występ jest niepowtarzalny.6 września 2015 r. wystąpili w Błażowej, rodzinnym mieście jednego z członków zespołu. Tuż po koncercie, który miał miejsce podczas Gminnego Święta Plonów w Błażowej udało nam się porozmawiać z Mateuszem Pleśniakiem. Pytaliśmy o historię zespołu, o ich fascynacje muzyczne i muzykę, jaką grają, o plany koncertowe i życie prywatne. Zapraszamy do czytania.

 

- Freeborn Brothers  - skąd nazwa zespołu?

- Zespół nazywa się  Freeborn Brothers,  co w wolnym tłumaczeniu  oznacza  wolno urodzeni bracia, jednak słowo  bracia nie nawiązuje do członków zespołu, a raczej do publiczności i symbolizuje więź, jaką chcemy nawiązać ze słuchaczami, aby wymienić emocje i różne pozytywne wibracje. Nazwa nawiązuje do naszego stylu muzycznego, który jest zbudowany na wielu innych stylach, ale dzięki temu połączeniu jest w tym coś naszego, udało nam się wypracować własne brzmienie autorskie i to daje nam ogromną satysfakcję.

 

- Jakie były początki waszego zespołu, jak zaczęła się wasza przygoda z muzyką?  Czy Freeborn Brothers to jedyny projekt członków zespołu, czy zajmujecie się czymś jeszcze?

-  Historia sięga o wiele wcześniej niż Freeborn Brothers, ponieważ istnieje jeszcze jeden projekt muzyczny, który składa się z tych samych muzyków, którzy grają w Freeborn Brothers. To ci sami ludzie, ale inna muzyka. Jest to o wiele starszy projekt, który powstał w 2003 r.i został założony przez Nikodema Soszyńskiego. Nazwa tego zespołu to The Jet-Sons i w założeniu zespół ten nawiązuje stylem do rock'n'rolla, rockabilly, trochę country, bluegrass. Założycielem był Nikodem i pierwotny skład był też inny niż jest teraz. Ja dołączyłem do zespołu jako wokalista w roku 2010, w roku 2012 dołączył do grupy Krzysiek i od tej pory gramy już razem w takim właśnie składzie. Po pewnym czasie doszliśmy do wniosku, że to nam nie wystarcza i postanowiliśmy jakby uwolnić się od ram rockandrollowych lat 50, chcieliśmy spróbować czegoś zupełnie nowego, innego, czegoś inspirującego i właśnie Freeborn Brothers jest taką właśnie odskocznią, która pomimo wielu wpływów na naszą dotychczasową działalność pozwoliła na stworzenie własnego brzmienia od podstaw, własnego stylu.

 

- Zespół powstał w 2013 r. Czy tamta grupa nadal funkcjonuje, czy zerwaliście zupełnie ze stylem rockandrollowym?

-  Tak, zespół Freeborn Brothers istnieje 2 lata. Jet-Sons także i gramy do dzisiaj. To nie jest taki stricte rock and roll, nasz styl  jest też mieszanką różnych innych stylów, ale na pewno gramy we własnym brzmieniu. Ale Freeborn Brothers idzie o wiele dalej, ponieważ mieszamy muzykę folkową rockandrollową, country, bluegrass, trochę trash.

 

- Słuchałam was wczoraj z zainteresowaniem, pooglądałam też trochę clipów, w waszym brzmieniu słychać wyraźnie elementy muzyki bałkańskiej, cygańskiej, a nawet żydowskiej. Sięgacie  też do wspaniałych pokładów muzyki country, rzec można - do jej korzeni. Jest to takie wspaniałe połączenie, wręcz unikalne,  a jeśli dodać do tego serce i duszę, jaką w to wkładacie, wszystko stanowi taką fajną całość.

-  Nie chcemy ustawiać się w jakichś ramach, naszym celem muzycznym bycia na scenie jest integracja z publicznością i przekazanie jej jak najwięcej pozytywnej energii. Jeżeli ta widownia nawiąże z nami kontakt i wszyscy zaczynają się bawić, to my otrzymujemy taki poziom satysfakcji z koncertu, że dzięki temu mamy silną motywacjęaby pokonać zmęczenie i wytrzymać te długie, częste i wyczerpujące koncerty [...]

Cały wywiad w 146 numerze Kuriera Błażowskiego.

Rozmawiała Alicja Budyka

Fot. J. Tłuczek