Bieszczadzki Zakapior - uciekinier od cywilizacji
Turyści przyjeżdżający w Bieszczady często nie wiedzą, że kolorytu tym górom dodają jednostki nie mieszczące się w schematach. Mowa o „bieszczadzkich zakapiorach", jak my wszyscy obarczonych pewnymi wadami i słabościami, a jednak innych. Zakapior to człowiek z silną osobowością, „niebieski ptak", swobodny i zakochany w Bieszczadach, na co dzień obcujący z przyrodą, odbiegający swym sposobem życia od ogólnie przyjętych norm.
Są to najczęściej ludzie, którzy przed laty, (niektórzy całkiem niedawno), przybyli w Bieszczady, poszukując swobody i wolności myśli lub po prostu w poszukiwaniu pracy, lub jej zmiany, często zrywając całkowicie z dotychczasowym sposobem życia – gonitwą za pieniądzem, odpowiedzialnością za innych, układami biznesowymi itp. To nierzadko osoby dobrze wykształcone, dyrektorzy dużych firm, artyści – ludzie z przeszłością lub bez przyszłości. To tu zaczęli żyć po swojemu. Miłość do Bieszczad wynagradzała im niedostatki i ciężką pracę. Trudy bieszczadzkiego życia wytrzymywali tylko najsilniejsi. Dziś najczęściej utrzymują się z działalności związanej z obsługą ruchu turystycznego. To środowisko przyciąga również ludzi wrażliwych na piękno, artystów, którzy tutaj tworzą muzykę, poezję, malują i rzeźbią, budując magiczny klimat.
O tytule zakapiora decyduje nie zawód, ale osobowość, barwność postaci. Jak o sobie mówią –„BIESZCZADZKI ZAKAPIOR TO GATUNEK WYMIERAJĄCY, NIE CHRONIONY”.
… A każdego z tych zakapiorów (Baranka, Bartusia, Ninję) można spotkać osobiście w jednej z kultowych bieszczadzkich knajpek. Odwiedzający je (np. owianą legendą knajpkę „Siekierezada" w Cisnej), uważają, że należy tam chociaż chwilę posiedzieć, wpisując się w atmosferę tego specyficznego miejsca, mieszczącego się w piwnicy pełnej rzeźb, łańcuchów, siekier, diabłów wyzierających z każdego kąta, fotografii i listów powieszonych na ścianach, afiszy i różnych mniejszych i większych przedmiotów. Knajpkę okupują studenci, izyrajderzy w skórzanym przyodziewku, ciekawscy turyści, a pod stołami kręci się przyjazna wszystkim kundlowata suczka, towarzyszka któregoś z Zakapiorów. Sama Siekierezada ma swoją historię. Kuszą, by usiąść stołki podpisane i kiedyś często używane przez najsławniejszych bieszczadzkich zakapiorów, skłóconych z życiem, wagabundów, samorodnych artystów, których część odeszła już na „niebieskie połoniny”, pozostawiając legendę. Tylko tutaj mogą spotkać się, schodzący z niebiańskich połonin, Władek Nadopta - Majster Bieda i Zyziek Wilk z Lutkiem Pińczukiem, który podejdzie do nich z Chatki Puchatka na Połoninie Wetlińskiej. W trzecim wydaniu dołączają do nich m.in. Jurek Dwatysięce, Prezes Krzeszewski czy Długi Adam. Najsławniejsi bieszczadzcy zakapiorzy to m.in. Jędrek Połonina, Zdzisław Rados, Majster Bieda, Janusz Zubow, Ryszard Denysiuk ps. „Bury”, Adam Glinczewski ps. „Łysy”, Andrzej Lach, Michał Hebda, Ryszard Szociński, Viktorini, Bros i wielu inych.
I właśnie z szacunku do tych ludzi, z chęci przybliżenia innym ich życia, by pamięć trwała jak najdłużej, postawiono w centrum Cisnej kapliczkę ich pamięci, tuż obok knajpy Siekierezada, którą lubili odwiedzać. Jak choćby Jędrek Połonina, który jeździł na koniu w kowbojskim przebraniu, ale nade wszystko ciągnęło go do knajpy. Sprzedawał swoje rzeźby: budzące zachwyt madonny, anioły, malowanych barwami jesieni cerkiewnych świętych. Czasami „patrzył" w gwiazdy, a czasami nurzał się w błocie. Alkoholizm potrafi zniszczyć każdego. Ten człowiek miotał się pomiędzy skrajnościami. Był Połonina przyjacielem wielu znanych artystów, w tym Magdy Umer, Kazimierza Grześkowiaka, czy pieśniarza i poety Wojtka Bellona. Ale w równym stopniu przyjaźnił się z rwącymi górskimi potokami, których szumu mógł słuchać godzinami. A także tajemniczymi biesami i czadami, czyli pogodnymi diabełkami, nazywanymi przez siebie dusiołkami oraz przydrożnymi świątkami, które pobudzały jego twórczą wyobraźnię i których mnóstwo wyrzeźbił. Albo Zdzich Rados, który na szałasie na Caryńskiem zostawiał milicjantom wypisane na tekturze słowa: „Nie podpalać beze mnie”, gdy wychodził i „Nie podpalać ze mną”, gdy był w środku. Zdzich później przeniósł się do Cisnej, gdzie mieszkał w malowanej w anioły chałupie i spał na łóżku z dworu Fredry.
Świat Zakapiorów żyje swoim życiem, jakby w oderwaniu od pędu dzisiejszej cywilizacji, całkowicie już wyalienowanej z natury, co niestety, odbija się bardzo niekorzystnie na psychofizycznej kondycji współczesnego człowieka.
Może właśnie dlatego Bieszczady wciąż jeszcze są swoistym sanatorium dla ciała i ducha Polaków z wielkich miast?
Barbara Paluchowa na podstawie forum int.