Czytamy rodzinne historie w Nowym Borku cz.4


12 czerwca odbyło się ostatnie spotkanie w ramach projektu CZYTAMY RODZINNE HISTORIE z uczniami pierwszej klasy Szkoły Podstawowej w Nowym Borku. Aby tradycji stała się zadość nie mogło się znów obyć bez wzruszającej, ciekawej oraz pouczającej historii dziadka Witka. Tym razem dziadek Witek opowiedział o zagmatwanych losach prapraprababci Wiktorii, której marzeniem już od najmłodszych lat, było zostać lekarzem i pomagać bliźnim, tak jak jej ojciec Wawrzyniec. Jednak jej zapędów medycznych nie pochwalał jej ojciec, gdyż był on zagorzałym konserwatystą, który uważał, że miejsce kobiety jest w domu przy dzieciach. Wiktoria odziedziczyła jednak po ojcu nie tylko talent medyczny ale również i upór. Tak więc zaraz po zdanej maturze cichaczem uciekła z internatu prowadzonego przez siostry zakonne i po pozytywnym zdaniu egzaminów wstępnych dostała się na medycynę. Jej ojciec, który nie znosił sprzeciwów przestał się do niej odzywać i łożyć na jej utrzymanie tak więc przez całe studia była zdana tylko na siebie. Początkowo pieniądze z udzielanych korepetycji wystarczało jej na przetrwanie jednak z czasem gdy obowiązków na uczelni przybywało musiała radykalnie ograniczyć ich udzielania i po pewnym czasie zabrakło jej środków nawet na jedzenie. Tak więc głodna z daleka od rodziny podjęła decyzję, że sprzeda jedyną najcenniejszą rzecz jaką miała przy sobie. Był to złoty zegarek z diamencikami, który otrzymała od rodziców na swoje urodziny. Po zakończeniu studiów rozpoczęła praktykę w jednym ze szpitali, wśród doświadczonych, starszych profesorów. Pewnego dnia w jednej z sal dostrzegła wychudzonego ledwie oddychającego mężczyznę obok, którego jeśli tylko przechodził lekarz, jedynie z politowaniem kręcił głową. Gdy przeczytała ukradkiem historię jego choroby szybka się zorientowała, że zostało mu wdrożone złe leczenie, dlatego nie ma poprawy, a wręcz stan z dnia na dzień się pogarsza. Jednak, gdy poinformowała o swoim odkryciu przełożonego, nikt nie wziął pod uwagę jej opinii myśląc, że jest za mało doświadczona, aby się na czymkolwiek jeszcze znać. Tak o to, w tym właśnie momencie w Wiktorii znów odezwał się jej upór. Postanowiła nie pytając o pozwolenie sama zmienić leczenie. Jakież było zdziwienie wszystkich lekarzy, gdy na drugi dzień zobaczyli siedzącego na łóżku pacjenta, jedzącego samodzielnie zupę mleczną. Oczywiście młoda lekarka nie przyznał się publicznie, że to był jej pomysł aby zmienić leczenie, tylko powiedziała, że zrobiła to na zlecenie ordynatora. Po tym małym kłamstwie była wręcz pewna, że zostanie usunięta w trybie natychmiastowym z pracy, jednak stary profesor ją pochwalił i zapewnił, że ojciec był by z niej dumny, gdyż był on wieloletnim znajomym pana Wawrzyńca. Ordynator podjął decyzję, że zachowa się tak jak Wiktoria i nie informując jej o niczym skontaktował się z jej ojcem, aby opowiedzieć mu jaka ma zdolną i empatyczną córkę. Ogromnym zaskoczeniem dla lekarki było to, że gdy pewnego dnia wracała z dyżuru czekał pod drzwiami jej mieszkania jej ukochany mentor i ojciec, dzierżąc w ręku przed laty sprzedanym zegarek, który odkupił od jubilera w ramach przeprosin. Jednak nie to spotkanie było cudowne w tym zakończeniu. Po jakimś czasie u Wiktorii zjawił się uratowany przez nią wdzięczny pacjent z własnoręcznie namalowanym obrazem, który jak się finalnie okazało po niedługim czasie został jej mężem. Po rozmowie na temat tego, że warto gonić za swoimi marzeniami. Uczniowie własnoręcznie pokolorowali zarys ludzkiej postaci i przypisali jakie cechy powinien mieć prawdziwy bohater. Oczywiście każdy przymiotnik został przez nas dokładnie wyjaśniony. Ze swojej strony bardzo serdecznie dziękuję uczniom pierwszej klasy oraz ich wychowawczyni za serię fantastycznych spotkań i oczywiście trzymam kciuki za wygraną w konkursie ogólnopolskim CZYTAMY RODZINNE HISTORIE.   

Kinga Rybka         


Przejdź do treści