12 grudnia wraz z przedszkolakami z Nowego Borku zabawiliśmy się trochę w detektywów, a wszystko za sprawą dzisiejszego opowiadania „O bałwanku, który stracił nos”. W trakcie czytania dzieci próbowały odgadnąć co się stało z nosem naszego bohatera. Ku mojemu zaskoczeniu, udało się jednej osobie już na samym początku znaleźć winowajcę całego zmieszania. Jednak w pierwszej kolejności krótko opowiedzieliśmy sobie o tym, jak za zwyczaj wygląda bałwan, którego dzieci lepią ze śniegu w przydomowych ogródkach. Następnie dzieci opisały wygląd bałwanka, który dzisiaj wraz ze mną do nich przywędrował. Aż w końcu przyszedł czas na dzisiejszą bajkę, która również opowiadała o sympatycznym śniegowym przyjacielu. Cała opowieść zaczęła się od tego jak nasz bohater, bałwanek Mrozik obudził się pewnego wigilijnego poranka i zorientował się, że nic nie czuje. Początkowo nie myślał o tym, że stracił swój marchewkowy nos, lecz był przekonany, że się po prostu przeziębił. Jednak, gdy zobaczył swoje odbicie w tafli lodu, wszystko stało się jasne. I w ten o to sposób rozpoczęły się wielkie poszukiwania nosa. Ale czy bałwanek był zdany tylko sam na siebie? I czy nos został skradziony? A może po prostu sam zainteresowany zgubił go w trakcie zimowych harców na śniegu? Tak więc jeśli jesteście ciekawi jak skończyła się ta historia zapraszam do biblioteki w Nowym Borku, bo my z przedszkolakami już wiemy jaki był finał całej tej historii. A możecie mi wierzyć, że była ona bardzo zaskakująca i z niezwykłym zakończeniem.
Kinga Rybka